środa, 11 grudnia 2013

W ukryciu

-Uważałbyś...Rękę chcesz mi urwać ?!-sykneła Dallila na Ernisa.
-Cicho...Nie zachowuj się jak dziewczyna..- zaczął po czym urwał zdając sobie sprawę z własnej gapy.
-Pardon? Jak byś nie zauważył "geniuszu" ja właśnie jestem dziewczyną...-odparła wyrwawszy się. Przyspieszyła kroku, musieli szybko tamtych zmylić.
,,No cudnie...Teraz jest na mnie zła.'' pomyślał idąc za nią.
Dallila ani razu się na niego nie obejrzała, miała na niego focha. Zatrzymała się w pół kroku gdy z bocznej uliczki usłyszała.
-Dallila?- Spojrzała w tamtym kierunku.
-Josuke?-
-We własnej osobie....- odparł z uśmiechem podchodząc.
-Witaj Ernisie. Co taka skwaszona mina u ciebie?- dodał patrząc na Ernisa.
-Nie pytaj....-


piątek, 22 listopada 2013

Hej  ludziska jest taka sprawa ,że teraz nie mam czasu zamieszczać kolejnych części opowiadania...bo muszę teraz zakuwać ;( więc posty będę dodawać tylko w weekendy

środa, 13 listopada 2013

przed akcją

-Czyli sprawa wygląda następująco Oni spodziewają się dziś przemytu w porcie, więc musimy podać naszym zaopatrzeniowcą inne spółrzędne.- powiedział Invesi siedząc na podium ,patrząc spod zmarszczonych brwi na donów ,których zwołał. Wszyscy mu przytakneli.
-A co z tym ich atakiem w pełnie?- spytał don Suya.
-Proste Kejzi uprzedzimy ich.-odparł mu don Chicho.
Z drugiego końca sali obrad Josuke nachylił się do Dallili i szepnął
-Wiedziałem ,że się jeszcze spotkamy ale liczyłem ,że nie na nudnej naradzie.-
-Ja też liczyłam na inne okoliczności.- mrugneła do niego.
Na jego twarzy pojawił się uśmiech, potraktował to jako zapro do flirtu.
-Hahaha, spójrz na Don Sesyla...jeszcze trochę i uderzy głową o stół.- powiedział pokazując głową na mężczyznę o 5 miejsc dalej niż jej ojciec.
-No, ciekawe kiedy uderzy.- odparła zaczynając razem z Josukim obserwować go. Don Murai Sesyl wyglądał na dwódziestkę ale wszyscy wiedzieli ,że ma grubo po 9900000. Owszem był jednym z najstarszych ale nie cieszył się zbytnim szacunkiem zwarzywszy na jego zachowanie większość się zastanawiała kto ma więcej rozumu on czy worek młotków. Dallila z Josukim mało nie wybuchli śmiechem gdy on zamiast jak przypuszczali uderzyć o stół, spadł z wielkim łomotem na podłogę. Miny pozostałych dodawały im dodatkowego powodu do śmiechu.
-A już myślałem ,że nic ciekawego nie będzie.- szepnął.
-Nom, ja też. Ale stary Murai rąbnął.- zachichotała cicho.
Stary don szybko się podniósł mamrocząc pod nosem
-Bezczelna młodzież...za moich czasów niedopuszczalne było takie zachowanie by młodzi wyśmiewali się z starszych.-
-Za twoich czasów to nawet koła nie było...- powiedział jakiś 17 letni szatyn,siedzący obok Aramisa i Ernisa. Dallila pierwszy raz go widziała, najwyraźniej Daiki też bo wyrwało mu się
-A ten to kto do cholery?-
-Lesada Murai...jestem wnukiem tego starego pryka co jebnął na ziemie.-odparł lekcewarząco.
-Lesada jak ty się wyrażasz !?Gdybym był twoim ojcem to już dawno dostałbyś chłoste.-powiedział Don Sesyl.
-Już się boje....O jeny jej dziadziuś atakuje...Trzymajcie mnie bo zejdę.-
śmiał się nie wzracając uwagi ,że wszyscy patrzą na niego z niesmakiem.
-Doprawdy co za chamstwo.-powiedziała Dallila upijając trochę zawartości szklanki.
-Co maleńka nie widziałaś nigdy Bad Boya?- wyszczerzył się.
-Chyba takiego wieśniaka.-odparła
-Wrau ktoś tu jest ostrą laleczką...Coś mi mówi ,że chciałabyś sprubować Wielkiego Lesady.-
-Łe...Nawet patykiem nie tknęłabym takiego...takiego typa. A po za tym koleś zwolnij wodze bo chyba nie wiesz gamoniu do kogo się zwracasz.-
-Ależ naturalnie ,że wiem. Do laleczki która ma nieźle gadane...-
-Co za prostak....- powiedzieli co niektórzy z obecnych.
-Zakała rodu Murai...-
-Teraz to przesadził do córki Ojca chrzestnego...-
Zrobił zaskoczoną minę
-C...c...córki Oj...ojca chrzestnego?- jąkał się
Ernis z Aramisem rzucili mu spojrzenie z cyklu
"No to bravo, zrobiłeś z siebie debila na dodatek na naradzie. Bravo Lesada."
Spojrzał na nich zażenowany i wściekły
-Czemu do cholery nie powiedzieliście ,że ona to "Lilja"?!-
-Bo nie trzeba być geniuszem by domyślić się kim ona jest.-
Invesi patrzył zdziwiony na tą scene sam nie umiał ocenić co to w ogóle miało być. Doszedł do wniosku ,że młody Murai jest jeszcze gorszy niż jego przodkowie. Heh, co za totalna żenada...i pomyśleć ,że tacy wogóle żyją.
-Lesada radzę ci się uspokoić albo wyjdź i nie przeszkadzaj.- powiedział na razie spokojnie.
-Lepiej zamilkne..-odparł nie podnosząc wzroku.
-Byłoby to bardzo porządane...-szepneła Dallila.
Ojciec na nią spojrzał, natychmiast zamilkła.
-Jak już mówiłem za nim wydarzył się ten incydent. Moja decyzja powinna być dla wszystkich jasna. Damy pole do popisu młodym, ale naturalnie wyślemy z nimi soldattich i cyngli, młodzi muszą się uczyć.-


"To jest jakaś Totalna Porażka..." pomyślała Dallila obserwując ulice na której po prostu wiało nudą...Podsumuwując można rzecz ,że to tak jakby była sama.
-Heh, naturalnie mi dostał się najspokojniejszy i najnudniejszy sektor.- powiedziała siadając na dachu. -Tatko oczywiście nie pozwoli mi na jakiekolwiek narażanie się.-dodała po cichu. Wpatrując się w spokojną ulice, aż za spokojną...z swojego punktu wyraźnie wszystko mogła widzieć i słyszeć. Nie miała pojęcia ile mineło czasu gdy najpierw poczuła a potem zobaczyła niezbyt mile widzine osoby.
-Hmm...mieszane, tak? O to ich plan kundel+bękart?- szepnęła po cichu wstając i podchodząc do krawędzi by móc usłyszeć o czym rozmawiają. Nagle poślizgnęła się i o mało nie spadła z dachu, ale poczuła ,że ktoś ją w porę złapał w pasie. Przełknęła śline, bała się że była tak nie ostrożna i "Solaris" ją wykryło.
-Ostrożnie...szkoda by było gdyby coś ci się stało.- usłyszała
-Co t-ty tu robisz?- spytała zdziwiona. Po kim jak po kim ale po Ernisie nie spodziewała się.
-Śledzę tamtych dwóch, a po za tym to niepozwalam ci popełnić samobójstwa...-uśmiechnął się.
-Bardzo śmieszne. Ale tak czy siak dzięki.-odpowiedziała lekko unosząc kąciki.
-Naprawdę nie ma za co.- uświadomił sobie ,że nadal trzyma ją przyciśniętą do siebie. Zarumienił się, oddechnął z ulgą ,że jest odwrócona tyłem i nie widzi jego rumieńców....nie nie chodziło mu tylko o to bał się tego co mógłby zobaczyć w jej oczach. Bał się ,że zobaczy ten wzrok którym traktowała chłopaków którzy nie mieli u niej żadnych szans. Takim wzrokiem który rzuciła na Lesade. Uwolniła się z jego uścisku i popatrzyła mu w oczy, uśmiechnęła się
-Dziękuję. Mało co a zawaliłabym misje i roztrzaskała sobie twarz.-
Uśmiechnął się zauważywszy ,że nie patrzy na niego tak jak na Lesade.
-Nie ma sprawy. Heh balet ćwiczyłaś?- odparł tym swoim zwykłym tonem.
-Chciałbyś.-odparła
-Może...-
Nagle ucichli bo usłyszeli ,że ci z dołu o czymś gadają.
-To jeszcze raz...tu ma być ten przemyt?-
-Podobno tak...ciekawe czy wampy coś przeczuwają...-
-Pewnie tak..dlatego być ostrożnym.-
Dallila się uśmiechnęła
-No to robimy zasadzkę.-szepnęła do Ernisa. A sama kiwneła na soldatti by się zakamuflowali. Zeskoczyła na dół...Postanowiła być przynętą.
-Co to było?-
-Pewnie kot.-
Ernis pokiwał głową jakby chciał powiedzieć ,,nie,, i zeskoczył w ślad za nią.
-Hmm coś tu te koty są bardzo aktywne...- powiedział pod nosem lykan. Ernis stanął tuż za Dallilą, przytrzymał ją widząc ,że ona chcę być przynętą.
-Co ty robisz?-szepnęła
-Ratuję ci cztery litery.-odparł biorąc ją za rękę i ostrożnie prowadząc do punktu obserwacyjnego tak by tamci nic nie zauważyli.
-Puszczaj! Nie potrzebuję twojej pomocy...-
Uniósł jedną brew, spojrzał na nią. Księżyc delikatnie muskał go swoim światłem...nagle podniósł głowę w kierunku jednej z bocznych uliczek. Cholera! Słyszał ich przyszpieszone kroki.... Nie wiele myśląc szybko otwarł pierwsze lepsze drzwi, wepchnął do środka Dallile po czym sam wszedł do środka. Oboje przycisnęli się do drzwi. Kroki po drugiej stronie ustały...Serce waliło im jak młot, czuli to ,że tamci są tuż tuż po drugiej stronie drzwi...
-Ygr, Ygr...tutaj bardzo mocno jedzie wampozerami....- zawył lupin do łowcy.
-Szybko, na piętro!-powiedział Ernis ciągnąc Dallile za rękę.


piątek, 1 listopada 2013

Wpadka łowców


Soichiro siedział przy swoim biórku i pisał w zeszycie.
"Miałem czyste serce i lat tak nie wiele,
Przyszłaś, spojrzałaś i serce mi zabrałaś,
Wiedziałem przecież ,że człowiekiem być nie możesz,
Sam nie wiem czemu patrzyłem
W niebieskie oczy twe,
Uległem, twoim sługą się stałem,,
Nie zauwarzył ,że Eizo i Akinori patrzą mu przez ramię na zeszyt.
-Młody o kim to?- spytali.
-O nikim, mam tylko takie natchnienie...-skłamał wiedząc ,że oni są zbyt głupi by skapczyć się ,że kłamie.
-Aha. Mały idziesz z nami Hikaru dał nam cynk ,że koło jego sektoru pałęta się kilka arystokratycznych sukinsynów?- odparli pytając go.
Znów w głowie usłyszał Dallile ,,Idź z nimi,,
-Tak, pójdę z wami może być ciekawie.-
Wzieli tylko pistolety i ruszyli.  Soichiro był w szoku, był całkowicie pewien ,że tam zaraz przy klubie widzi Dallile i jeszcze jednego wampira. Obserwował ich z dachu, nagle Eizo klepnął go w plecy i szepnął -Te niezła dupa...Szkoda ją zabijać...ale tego fagansa przy niej to już nie...-
-Idioto, myślisz że ją zabijesz? Przyjrzyj się dokładnie kto to jest.- warknął Hikaru. Akinori z Eizem wytężyli zwrok dosłownie szczeny im opadły.
-Ona to z SBN...cholercia...a on to ten no wamp-gwiazdor...- syknął Hikaru patrząc na wampiry z wielką nienawiścią.
 Soichiro czuł ,że ona zauwarzyła ich obecność, widział jej ruchy ust gdy mówiła do tamtego. Przeklęty mały zasięg! Nic nie mógł usłyszeć, ale wyraźnie widział jak jej towarzysz się uśmiecha. Akinori i Eizo staneli trochę dalej od Soichira i Hikara, z wielkim zainteresowaniem patrzyli na Dallile. Tak, oni dwaj to typowe przykłady buraków, myślą tylko o jednym.
-Zazdroszczę tamtemu sukinsynowi...on ma pierwszorzędne widoki.-
-Nom, ty lepiej spójrz na jej tyłeczek.-
-E tam tyłeczek, brzoskwinie lepsze.- obaj nie zdawali sobie sprawy ,że Soichiro i Hikaru ich słyszą dlatego też byli zdziwieni gdy ten ostatni na nich wyskoczył z japą.
-WY Debile! Nie jesteśmy tu byście mogli oglądać jej tyłek czy cycki! Jesteśmy tu by zaplanować jak ich zabić albo chociaż złapać!-
-Eeee Hikaru?! Czy ty wiesz ,że oni mają dobry słuch. I zapewne cię teraz usłyszeli...-powiedział Soichiro. Hikaru był teraz aż czerwony ze złości -To wszystko przez was, idioci! Debile! Ćwoki!- pieklił się wymachując na nich pięściami.
Dallila i Josuke mieli z nich niezły ubaw, naturalnie wszystko słyszeli. Do łez ze śmiechu doprowadził ich Hikaru swoją złością. Josuke poraz kolejny spojrzał na nią i uśmiechnął się w duchu, w jednym się zgadzał z tamtymi półgłówkami rzeczywiście miał na co patrzeć, ale najbardziej interesował go jej charakter, przez tą godzinę stwierdził ,że nie tylko jest ładna ale i fajna, a nie taka jak tamte co się nic tylko w niego wgapią i ślinią jak psy. Oczywiście wiedział ,że ona jest jego fanką...o tak wcześniej dokładnie o nią wypytał Debricka.
-Z kim ja muszę pracować i za co?- warknął nadal wściekły Hikaru spuszczając na sekundę zwrok z wampirów. I ta sekunda wystarczyła by Dallila,Josuke, Debrick i Daiki wraz z liczną grupą cyngli i sordatti mogli szybko wejść na dachy otaczających ich budynków. Kainici zakamuflowali się. Po kilku ostrych słowach łowcy spojrzeli tam gdzie wcześniej była Dallila z Josukim.
-Gdzie oni do cholery są?!-
-Pewnie wleźli do środka.-
-Nie, to byłoby zbyt proste...Coś mi tu nie gra.-
-Ale co?-
-Tego właśnie nie wiem.-
W tym czasie wampiry zacieśniały swój krąg, nadal się nie ujawniając, wykorzystywały jedną ze swoich zdolności stopniowo zabierali łowcą energię.
-Ej Hikaru, ale się dziwnie czuję mam wrażenie ,że zaraz padnę na ryj.- powiedział Eizo opierając się o jedną z anten.
Hikaru też czuł się jakoś tak zmęczony, co było dość dziwne ,bo nie dawno się zdrzemnął. Kainici wyczuli ,że oni nie są jeszcze tak słabi ,że nawet broni nie podniosą, ale się pokazali wszyscy trzymali pistolety wymierzone w łowców. Dallila siedziała na dachu małej komórki na dachu blokowiska, brała udział w zabieraniu energii.
-Skurwiele...-syknął Akinori
-Ta mała dziwka z SBN musiała to zaplanować!!!?- syknął Hikaru.
-To pewnie ona siedzi na tej komórce...- dodał Eizo. Cała trójka spojrzała na Soichira, któremu nic się nie działo... mało tego stał razem z cynglami wampirów z wymierzonym w nich pistoletem. Dopiero teraz zrozumieli ,że on został przemieniony...
-Oż ty zdradziecka gnido!- sykneli do niego. Soichiro nic im nie odpowiedział tylko razem z resztą spojrzeli na Dallilę, która widząc ,że czekają na jej decyzje zeskoczyła i znalazła się przy nich.
-"Lilja" jaka jest twoja decyzja?- spytał Debrick
-Ja uwarzam ,że trzeba zostawić ich przy życiu. Ponieważ wystarczy na nich spojrzeć by zauwarzyć ,że to łowcy z "Solaris" i mogą nam się sprzydać, rozumiecie o co mi chodzi?-
-Raczej tak i popieramy.- odparli jej Daiki i Debrick.
-No to git.-
-Co zrobicie z nas swoich sługusów?- spytał Hikaru.
-O tym już nie ja decyduję.- odparła im.
-A kto?-
-"Żarłacz"-
Przełkneli ślinę bo uświadomili sobie ,że jeśli to co słyszeli o nim okaże się prawdą, to już po nich. Dallila wyczuła ich strach postanowiła ich jeszcze trochę postraszyć, bo wiadomo ,że jak ktoś się boi to siedzi cicho.
-A i nie byłabym taka pewne czy "Żarłacz" każe was przemienić...-
Powiedziawszy to odsuneła się na bok by cyngle mogli ich skuć, zasłonić im oczy i zabrać.
Gdy tamtych wsadzono już do vana, Josuke podszedł do Dallili i powiedział
-Fajnie było, ale ja muszę lecieć zaraz mam wywiad. Więc jakby co tu masz mój numer...papa.- podając jej kartkę z uśmiechem i zeskoczył z dachu.


"Solarisów" umieszczono w celi. Ale nie w jakieś tam obrzydliwej z zielonym śluzem na ścianach, zamknięto ich w celi którą gdyby nie pilnujący ich wampir i okno bez klamki mogłaby być normalnym pokojem. To ich zaskoczyło bo myśleli ,że umieszczą ich zabitej dechami zgniłej dziurze. Ale mimo wszystko było to więzienie, które miało tą samą atmosferę co każde inne pudło. Tą samą przerośniętą nienawiścią, niepewnością a nawet strachem, po za tym i tak jak wszędzie istniała bariera która ich ograniczała, a w tym przypadku to strażnik i pole siłowe. Sami nie wiedzieli ile ich już tu trzymają...może dzień, może dwa, a może już miesiąc? Czuli się zbici z tropu tym ,że do tej pory nikt nic od nich nawet nie próbował wyciągać. Nagle drzwi otworzyły się i do środka wszedł "Żarłacz" wraz z "Lilją", "Animalem" "Młotem" i z "Eistainem" (czyli z Hiroshim). Debrick , Dallila i Daiki staneli przy drzwiach, a ich ojcowie podeszli do więźniów.
-Usiądcie.- powiedział "Żarłacz". Ani jeden z zatrzymanych tego nie zrobił. Na twarzy Hiroshiego już zaczeła malować się złość.
-Co głusi jesteście?! Siadać powiedział!-krzyknął.
Dopiero wtedy usiedli.
-Nic wam nie powiemy!- zaparli się.
-Dobrze, a zatem...Dzieciaki.- powiedział pstrykając palcami Invesi. Cała trójka w gmieniu oka była już tuż za swoimi ojcami. Wysuneli kły i spojrzeli na łowców z apetytem. Tamci głośno przełkneli śline.
-To jak będzie gadacie, czy chcecie posłużyć za przystawkę dzieciakom?-
Milczeli, patrząc na Invesiego i Rousaiego z zaciętością na twarzy.
Dallila oblizała swoje kły i się trochę przybliżyła razem z kuzynami do jak przypuszczała do przyszłego jedzonka.
-Ja zaklepuje tego...widać po nim ,że ma dobrą krewkę.- powiedziała do kuzynów pokazując głową na Hikaru.
-No czuć to od niego...ech co za pech on ma BRh+.- odparł Debrick rozumiejąc co kuzynka próbuje zrobić.
-Nom, ech no to bracie musimy go sobie odpuścić a zajmiemy się tamtymi bo mają ARH+ i ARH-. -dodał Daiki też skapczywszy się o co jej chodzi.
-Dzieciaki!-krzyknął Invesi
-Ale tato, oni nie chcą nic mówić więc po co ci oni...a my zrobimy z nich pożytek.-odpowiedziała stając za plecami Hikaru. Chłopaki poszli w jej ślady stając za Eizem i Akinorim. To wszystko było cześcią jej planu. Chciała ich nastraszyć by w końcu zaczeli gadać. Ojciec zauwarzył o co jej chodzi i nic się nie odezwał.
-Jak łatwo gubi sens kto prawa nocy oddać chce dniom. Otuli cię tu mrok. Napawaj się ciemnością. Aż upijesz się nią ,uwierz w noc...- wyrecytowała trochę tekstu piosenki, zbliżyła się tak jakby napradę chciała go ugryź.
-STOP! No dobra możemy pogadać!- wykrzykneli chórem. Dallila się roześmiała i powróciła za plecy ojca szepcząc do niego
-Wiedziałam ,że zadziała.-
Daiki z Debrickiem puścili tamtych i staneli za swoim ojcem.
-Więc tak co do cholery miała znaczyć ta nie uzasadniona rozruba na naszym terenie?-
-Nooo eee łapankę.-
-Ilu was jest?-
-A co was to?-
-Dzieciaki, czy mogłybyście...?-
-Naturalnie, że tak.- odpowiedzieli i znów staneli przy więźniach.
Dallila nachyliła się nad Hikaru znowu udając ,że chce go ugryź i powiedziała do niego.
-Ale z was durnie...Jak nic nie powiecie to po prostu zginiecie...a jak co nie co wyjaśnicie to dostaniecie nowe życie.-
-Ok, juz będziemy mówić...-
-"Lilja" "Młot" "Animal"-
odsuneli się od nich ale zostali za nimi jakby znów się zacieli.
-Ok.1000.-
-Jakie macie wpływy?-
-45% w mieście.-
-Czy przetrzymujecie kogoś z nas?-
-Tak, jest ich 4.-
-Pracowaliście nad czymś?-
-Nad nową bronią.-
-To tyle. Dzieciaki zadbajcie o ich przemiane.-
-Możesz na nas liczyć.-odparli podchodząc do przyszłych cyngli.
-Tak jak się umawialiśmy chłopaki.-powiedziała Dallila podchodząc do Hikaru.
-No kto by pomyślał...Uwierz w noc To ona cię przywiodła tu. Powieki zamknij jak do snu. To w niej dopełni się twój los.- powiedziała do niego szukając na szyji najlepszego miejsca na wgryzienie się... jest znalazła! Wgryzała się powoli, tak jak przy Soichiro przemiana się udała. Dotknęła potem jego nadgarstka pojawił się czarny tatuaż w kształcie dynamitu.
-Heh, cyngiel z trudnym charakterem, którego łatwo wkurzyć.- powiedziała do ojca.
-Bravo, córuś. To dowodzi ,że jednak przykładałaś się do lekcji.-
-nom. A jak?-
,,Nowi" spojrzeli po sobie dopatrując w sobie zmian. Zauwarzyli ,że włosy im trochę pojaśniały i urosły. Byli na siebie źli ,że tak łatwo dali się podejść, takim małolatom. Dopiero teraz skapczyli się ,że to wszystko było podstępem wymyślonym przez tych nastolatków.
"Cholera! No cóż trzeba im przyznać ,że na intrygach to się znają." pomyślał Akinori.
-A tak z czystej ciekawości ile wy macie lat?- zwrócił się Eizo do nich ,gdy dorośli wyszli uznawszy ,że młodzi sobie poradzą.
-Ja mam 18, on 17 a ona 16.- odparł im Debrick
-Tysięcy?-
-Nie...-
-setek?-
-Nie..-
-Nie mówcie ,że macie tylko tyle.-
-Co coś się nie podoba?-
-Nie, tylko jestem zdziwiony. Bo jeście do cholery przebiegli.-
-Po prostu mamy większą inteligencje niż ludzie czy kundle.- odparł Debrick. Dallila nie zamierzała brać na razie udziału w tej wymianie zdań. Patrzyła na nowych cyngli a intuicja jej podpowiadała ,że nie powiedzieli im wszystkiego. Wydawało jej się ,że chyba tylko ona to zauwarzyła, postanowiła ,że wyciągnie z nich prawdę.
-Nie powiedzieliście nam całej prawdy.- powiedziała przeszywając ich wzrokiem.
-Powiedzieliśmy wam wszystko co wiemy.- odparł Hikaru
-Czyżby?- powiedziała spojrzawszy jak tatuaż mu się zaczerwienia i jak on zgina się z bólu.
-Co do cholery?!- syknął
-Oj, chyba zapomnieliśmy wspomnieć ,że jak nam skłamiecie to nie tylko tatuaż zmieni barwę ale też przeszyje was ogromny ból...prawda kuzyni? To jak powiecie prawdę czy chcecie się zwijać?- dodała uśmiechając się złośliwie oraz z nonszalancją wystukiwała rytm palcami o blat stołu.
-Oż ty mała...-nie dokończył bo przeszyła go kolejna fala bólu.
-Długo mamy czekać?- spytał Daiki patrząc na nich ze złością ,że śmią zatajać prawdę przed nimi....
-Wiecie co lepiej przesłuchajmy ich osobno, rezultat bedzie lepszy.- powiedział Debrick -Ja chyba wezme tego cwaniaczka...- dodał.
-Hm...kuzynku to ja go przemieniłam więc jakby znowu zaczął cwaniaczyć to będzie tego bardzo żałował, ale prosiłabym cię byś go razem ze mną przesłuchał.- powiedziała Dallila.
-A ty Daiki wracaj do domu, wiem że tylko na to czekasz.- mrugneła do drugiego kuzyna. Daiki uśmiechnął się i odparł
-Dzięki ,że rozumiecie. To ja lecę, powodzenia i papatki.-
Debrick pokiwał głową na dwóch soldatti przy drzwiach i kazał im tamtą dwójkę dać do osobnych cel i dobrze pilnować.
Gdy zostali wyprowadzeni. Dallila wymieniła z Debrickiem spojrzenie z cyklu "Kto będzie dobrym a kto złym gliną?"
"Ty kuzynku jesteś ostrzejszy więc ty."
Po uzgodnieniu roli usiedli naprzeciwko Hikaru.
-Nie mam najmniejszego zamiaru puścić pary z ust.-
-Dobra, ale niech to będzie dla ciebie przestroga.- powiedział Debrick przywołując u przesłuchiwanego nadwrażliwość na światło.
Dallila klasneła i rolety się podniosły wpuszczając do środka światło słoneczne prosto na Hikaru. Chłopak przygryzł wargi i zacisnął pięści, piekła go cała skóra. Sukinsyny! Myślą ,że mają nad nim jakąkolwiek władze?
-Wiesz ,że to nie byłoby konieczne gdybyś mówił prawdę?- powiedziała spokojnie Dallila.
-Nie mam zamiaru być jak ta zdradziecka gnida!-
-Heh, czy ty naprawdę chcesz cierpieć? Chyba ,że lubisz ból to nie ma sprawy...ale nie wyglądasz na masochistę.- dodała po chwili.
-Bo nim nie jestem!!!-
-Słuchaj no układ jest taki gadasz co wiesz a my zostawiamy cię w spokoju, albo nadal cwaniaczysz i zbierasz baty...masz wybór.- powiedział Debrick.
-Radziłabym ci mówić...bo my mamy kilka sposobów by wyciągnąć prawdę.- dodała Dallila.
-Jedne są przyjemne..np. rozmowa...a inne nie..a mi to naprawdę kolo zwisa czy będę musiał przystawić ci pistolet do łba byś zaczął gadać czy rozkazać soldattim cię rozszarpać...-powiedział obojętnie Debrick. Hikaru uciekał wzrokiem wiedział ,że będzie na siebie wściekły ,że im jednak to powie...wizja śmierci za bardzo go przerażała on musiał żyć! Choćby po to by odnaleźć Niki!
-No dobra... Jest nas ponad tysiak, tak około 5 waszych robi za zakładników, ostanio badaliśmy nową broń na was, a przy następnej pełni razem z wilkołakami was zaatakują...będą chcieli pochwycicić dziecko dona z każdego klanu i żądać waszej uległości zamian za oddanie dzieciaków....pełno patroli jest przed "Pellinem" obok ulic na których macie wpływy i szykują na was zasadzkę gdy będziecie przemyczać dragi...- powiedział to praktycznie na jednym oddechu.
Dallila z Debrickiem spojrzeli po sobie i wymienili uśmiechy.
-Trzeba było tak od razu a zaoszczędziłbyś sobie tych obrażeń.- powiedział Debrick.

śmietanka towarzyska.


-Heh, nienawidzę jak jacyś dorośli faceci, uwięzieni w nastoletnich ciałach tak się na nas gapią .- szepneła Dallila do swojej koleżanki.
-Lilja, nie tylko dorośli, ale w naszym wieku też się na ciebie gapią. A po za tym co się dziwić jak jesteś w takiej kiecce.-
-Ann, na nas.-
-Na ciebie.-
-Nie.-
-Tak.-
-Ann, ma racje. Oni się lampią na ciebie.- powiedział Ernis mierząc co niektórych wściekłym spojrzeniem.
Po sali rozległ się dźwięk zapowiadający ,że podano do stołu. Dallila usiadła obok swego ojca i Debricka, dalej był Daiki, Ernis, Brian. Niestety Ann siedziała po drugiej stronie sali. Gospodarz się podniósł, uniósł kieliszek do góry i powiedział.
-Dziękuję wszystkim za przybycie. Chciałbym znieść toast za Capo di tutti cappi Kenjego "Żarłacza" Invesiego i za całą jego rodzinnę. Wiem ,że większości się nawet nie śniło poznać osobiście ,,Szkarłatnych Buntowników Nieba.,, wiem też ,że wypadało by ich przedstawić, bo wszyscy o nich słyszeli i znają ze słyszenia.-
Kenji uśmiechnął się i kiwnął jakby dawał mu przyzwolenie na to.
-"Lilja" , "Młot" i "Animal".- cała trójka słysząc swoje ksywy uniosła kieliszki z krwią do góry i wypiła.
Po zjedzeniu wystawnego jedzenia, gospodarz odezwał się.
-Młodych prosimy o przejście do sali balowej, a my dorośli obgadamy interesy.-
Dallila wstała nie oglądając się za siebie. Strasznie denerwowały ją te wszystkie spojrzenia, miała tego dość. ,,Chcę być jak Tera. Normalną kainitką bez żadnych pieprzonych obowiązków." pomyślała. Wyszła z sali. Uśmiechnęła się na widok swoich koleżanek, natychmiast do nich podeszła.
-hejka.- powiedziała
-cześć, Dallila.- odpowiedziały.
-Co tam u was?-zapytała
-U nas nuuudy. Nie mamy co robić...-
-Heh, zazdroszczę.-
-A u ciebie?-
-Jak zwykle to samo.-
Nagle jej koleżanki zrobiły minę jakby nie wiadomo co się stało. Dallila odwróciła się i zrozumiała ich reakcje. Josuke znany przez wszystkich gwiazdor zmierzał w ich kierunku. Tak, Dallila także jest jego fanką. Niebyło po niej widać tego co działo się w wewnątrz jej, mało by brakowało a zaczeła by piszczeć jak reszta. Była w wielkim szoku gdy stanął przed nimi. W prawdzie poznała już większość sław, ale przy żadnej nie czuła się aż tak onieśmielona.
-Siema, jestem Josuke Suya.
-Hejka, jestem Dallila Invesi.- starała odpowiedzieć na luzie.
-Miło mi, zawsze chciałem poznać dziewczynę, która po mistrzowsku potrafi zmylić łowców.-powiedział uśmiechając się.
-Mi również. Przesadzasz to nie jest mistrzowskie.- odpowiedziała skromnie.
-Wiem co widziałem, "Liljo". I wcale nie przesadzam.-
-W takim razie dzięki.-
-Jestem brudny?
-Nie.
-Czy to sukienka od Giorgia?
-tak, a twój garnitur to zapewne Gianni.
-Dokładnie, eee czy z nimi wszystko ok?- powiedział pokazując na jej towarzyszki.Dallila też spojrzała na nie. Przeżyła szok co one do cholery odwalają?!
-Naj widoczniej nie...
Nagle usłyszała ,że ją wołała ojciec.
-Widzę ,że musisz iść...no cóż mnie też ojczulek wzywa... pewnie się jeszcze kiedyś spotkamy. Więc do zobaczenia.-
-Do zobaczenie.- powiedziała odchodząc. Była zła na ojca ,że akurat teraz jak rozmawiała z Josuke musiał ją wołać.

Niepokój.


Pięć osób siedziało w bardzo oświetlonym pokoju patrząc na radary, z wielkim niepokojem. Hikaru był na patrolu, ulżyło im widząc migającą kropkę oznaczającą jego, a byli zaniepokojeni bo stracili sygnał Soichira...jak zwykle w takich sytuacjach przeczuwali najgorsze, ale jednak nadzieja się w nich jeszcze tliła. Nie mogli pozwolić sobie na straty, teraz gdy nadchodziło wydarzenie pobudzając wszystkie wampiry. Musieli być czujni. O braku sygnału nie powiadomili jeszcze generała, bo wiedzieli jak to się dla nich skączy ,gdy powiedzą mu ,że nie ma znaku od jego ulubionego młodego ucznia. Generał wpadłby w szał, a to byłoby wielce nie pożądane.
-No to mamy w dupę...stary i tak się zaraz skapczy ,że nie ma jego najzdolniejszego ucznia...-powiedział mężczyzna ok. 17 lat wpatrując się w monitor.
-Ech, wszyscy dobrze wiemy ,że on to wcale nie był taki świetny, a staruszek faworyzuje go dlatego że z jego mamuśką ekhmr...- dodał drugi 17-latek chrząkając na końcu znacząco. Obaj wymienili znaczące uśmieszki. Kobieta, która słyszała ich rozmowę przewróciła oczami i powiedziała do nich z wyrzutem.
-Zachowujecie się jak niedojrzałe bachory. Takie zachowanie..wstyd. Nie dziwiłabym się gdyby tak zachowali się maluchy...ale wy? Macie już swoje lata Eizo, Akinori.-
Chłopcy zgubili swoje irytujące uśmiechy na krótką sekundę, po czym wypalili.
-Oj tam, oj tam...Izai, za to ty masz powagę 40-latki, którą nigdy nie będziesz. Wrzuć czasem na luz nie zawsze musisz być taką sumienną 25-latką....-
Izai obrzuciła ich piorunującym wzrokiem, rzuciła im jakieś papiery na biórko i odchodząc rzuciła
-Szef chce mieć to na wczoraj...więc radzę wam się spieszyć z papierami a nie obgadywać życie prywatne szefa.-
Wtedy w drzwiach stanął Soichiro, bał się by nie zauważyli kim został. Serce go bolało,że zdradza swych kumpli i innych, ale musiał wykonać polecenie obecnej jego pani. Ból stopniowo narastał wewnątrz niego. Do jego teraz bardziej wyczulonych uszu doszedł dalsze urywki rozmowy Eiza i Akinoriego. Spojrzał na nich gniewnie, kogo jak kogo ale ich pierwszych wyda swojej pani i z rozkoszą popatrzy na ich tortury. Spojrzał po wszystkich, w końcu usiadł przy okrągłym stole. Wyciągnął rękę po ciastko zbożowe. Zobaczył na obie zdziwione spojrzenia. ,,A no tak wcześniej nie tknąłbym tego...ale teraz mam jakąś nagłą potrzebę na zdrową żywność...A przypomniałem sobie, przecież wampiry lubują się w takich.,, pomyślał.
-Soichiro! Chodź tu do mnie chłopcze.- zawołał go generał.
Soichiro przełknął ślinę i poszedł za generałem. Gdy znaleźli się w gabinecie generał zaczął.
-No i jak? Misja wykonana?-
Soichiro zastanawiał się co powiedzieć, Botan Ragno odkąd pamiętał był dla niego jak ojciec, którego nigdy nie miał. Nie, nie mógł go okłamać ani zdradzić mu prawdy...Naprawdę miał dylemat. W głowie usłyszał głos Dallili.
,,Hmm, no to mamy problem. Wyczuwam ,że on to twój autorytet...nie możesz mu powiedzieć ani słowa o tym ,że mnie spotkałeś. Powiedz ,że polowałeś na nas...spokojnie tatuaż zmienia barwę gdy kłamiesz kainitom a nie łowcą.,,
,,Mówisz jakby to było takie proste. On mnie wychowywał, on zna mnie lepiej niż ktokolwiek inny.,, pomyślał.
-Soichiro, stało się coś?- spytał zaniepokojony generał.
-Nie tato, yyy to jest generale.-
-Spokojnie. Przecież wiesz ,że jesteś dla mnie jak syn.-
,,Wiem i tym bardziej mnie boli to co robię.,, pomyślał nie patrząc mu w oczy. Botan usiadł na swoim fotelu, cicho westknął i patrząc wprost na Soichira.
-Mówię ci poraz kolejny ,że jesteś dla mnie jak syn, którego nigdy nie miałem i wiedz Soichiro, że mi możesz powiedzieć absolutnie wszystko.-
,,Wszystko z wyjątkiem tego ,że stałem się cynglem "Lilji".,,
-Goniłem kainitkę południową, ale mi uciekła...a poza tym jej cyngle mnie rozbroili...-
-To dziwne, oni nikogo z nas nie zostawiają przy życiu. A szczególnie
"Szkarłatni Buntownicy Nieba" coś mi tu śmierdzi.-
-Też byłem z szokowany.-
-Mój drogi chodzą pogłoski ,że wampiry mają mieć jakieś spotkanie towarzyskie...-
-Bujda, puszczona przez nich by nas zmylić...- skłamał. Przed oczami stanął mu obraz "Lilji" z sarkastycznym uśmieszkiem i słyszał jej głos
,,No,no,no a jednak potrafisz przeistoczyć prawdę przed swoim autorytetem...Grzeczny chłopiec.,,
,,Co za ironia..Zabijałem ich cyngli i soldatti, a tu proszę no zostałem jednym z nich.,,pomyślał.

Prawdziwy przypał.


-Hej, podejdź no tu...nie zrobię ci krzywdy. Chcę tylko lepiej poznać twój smak.- szepnęła Dallila, przywołując palcem do siebie wysokiego białowłosego 17-latka.
-To naturalne i Bóg także tego chciał. Nie powinnaś się powstrzymywać. Przecież wiesz, prawda, ślicznotko?-powiedział jedną ręką dotykając jej jasnego kosmyka opadającego na twarz,a drugą trzymając w kieszeni swojego płaszcza. Dallila zdawała się nie zauważać tego, dotknęła palcem jego szyi i szepnęła
-Chyba strasznie chciałeś mnie zobaczyć skoro zapuściłeś się sam w te ciemne okolice...Jesteś głupiutki, żałosny i taki kochany.Daj mi prędko wtopić zęby w twoją smukłą szyję...-kontynuowała swoje słowne polowanie, po raz pierwszy zmysły nie powiedziały jej ,że to łowca. Soichiro zacisnął rękę na kołku w kieszeni. Ona była pierwszą kainitką którą spotkał, dotąd zabijał tylko cyngli kainitów. ,,Długie włosy,i śliczne oczy, które hipnotyzują mnie...Biała skóra...,,myślał bijąc bój z samym sobą czy przestać się jej opierać czy dalej trwać...Ja długo nie wytrzymam...,,pomyślał  widząc jej jasnoniebieskie oczy uporczywie wpatrywujące się nie tyle w niego co w jego szyję. Zauważył błysk jej kłów...Stop! Wbrew oczekiwaniom nie poczuł fali bólu, doznał za to miłego uczucia, którego się nie spodziewał.. ,,Ech, mam niestety słabą wolę...Nie wiedziałem ,że to takie przyjemne ,gdy kainitka gryzie...,, pomyślał wyrzucając z kieszeni kołek. Zaczął czuć ,że dzieje się z nim coś dziwnego...czuł jak wyżynają mu się kły, spojrzał na swoje ręcę, zobaczył ,że stał się blady tak jak ona, zrzucił z siebie płaszcz ,bo nagle przestał mu odpowiadać, poczuł też napływ nie znanej mu dotąd siły. Teraz już był pewien przemieniła go w jednego z nich.
-Masz rację chciałem cię zobaczyć....
-I pewnie zabić...?!
-Tak, taki dostałem rozkaz.
-Teraz już nie możesz...jesteś jak my a my potrzebujemy wolności...
stałeś się jednym z nas potrzebujesz cienia... krew teraz daje ci życie... porzuć i trzymaj się z dala od broni na nas, ale zostań tam nie ujawniając się...pomocny będziesz mi.- powiedziała Dallila wiedząc ,że teraz on jest dla niej nieszkodliwy.
-E a tak z ciekawości...czy prawo nie zabrania młodym kainitom przemieniania innych?
-Może i...ale nie które zakazy są by je łamać.-odpowiedziała dotykając jego nadgarstka. Na nadgarstku Soichiro pojawił się czarny tatuaż. Wzór tatuażu układał w się w nóż pośród róż.
-Hmm...waleczny i wierny. Takiego potrzeba do tego...-szepnęła patrząc na jego tatuaż.
-Co to?
-To, tatuaż. Potrzebny jest do tego bym miała pewność co do ciebie, jak skłamiesz to on się zaczerwieni...