Soichiro siedział przy swoim biórku i pisał w zeszycie.
"Miałem czyste serce i lat tak nie wiele,
Przyszłaś, spojrzałaś i serce mi zabrałaś,
Wiedziałem przecież ,że człowiekiem być nie możesz,
Sam nie wiem czemu patrzyłem
W niebieskie oczy twe,
Uległem, twoim sługą się stałem,,
Nie zauwarzył ,że Eizo i Akinori patrzą mu przez ramię na zeszyt.
-Młody o kim to?- spytali.
-O nikim, mam tylko takie natchnienie...-skłamał wiedząc ,że oni są zbyt głupi by skapczyć się ,że kłamie.
-Aha. Mały idziesz z nami Hikaru dał nam cynk ,że koło jego sektoru pałęta się kilka arystokratycznych sukinsynów?- odparli pytając go.
Znów w głowie usłyszał Dallile ,,Idź z nimi,,
-Tak, pójdę z wami może być ciekawie.-
Wzieli tylko pistolety i ruszyli. Soichiro był w szoku, był całkowicie pewien ,że tam zaraz przy klubie widzi Dallile i jeszcze jednego wampira. Obserwował ich z dachu, nagle Eizo klepnął go w plecy i szepnął -Te niezła dupa...Szkoda ją zabijać...ale tego fagansa przy niej to już nie...-
-Idioto, myślisz że ją zabijesz? Przyjrzyj się dokładnie kto to jest.- warknął Hikaru. Akinori z Eizem wytężyli zwrok dosłownie szczeny im opadły.
-Ona to z SBN...cholercia...a on to ten no wamp-gwiazdor...- syknął Hikaru patrząc na wampiry z wielką nienawiścią.
Soichiro czuł ,że ona zauwarzyła ich obecność, widział jej ruchy ust gdy mówiła do tamtego. Przeklęty mały zasięg! Nic nie mógł usłyszeć, ale wyraźnie widział jak jej towarzysz się uśmiecha. Akinori i Eizo staneli trochę dalej od Soichira i Hikara, z wielkim zainteresowaniem patrzyli na Dallile. Tak, oni dwaj to typowe przykłady buraków, myślą tylko o jednym.
-Zazdroszczę tamtemu sukinsynowi...on ma pierwszorzędne widoki.-
-Nom, ty lepiej spójrz na jej tyłeczek.-
-E tam tyłeczek, brzoskwinie lepsze.- obaj nie zdawali sobie sprawy ,że Soichiro i Hikaru ich słyszą dlatego też byli zdziwieni gdy ten ostatni na nich wyskoczył z japą.
-WY Debile! Nie jesteśmy tu byście mogli oglądać jej tyłek czy cycki! Jesteśmy tu by zaplanować jak ich zabić albo chociaż złapać!-
-Eeee Hikaru?! Czy ty wiesz ,że oni mają dobry słuch. I zapewne cię teraz usłyszeli...-powiedział Soichiro. Hikaru był teraz aż czerwony ze złości -To wszystko przez was, idioci! Debile! Ćwoki!- pieklił się wymachując na nich pięściami.
Dallila i Josuke mieli z nich niezły ubaw, naturalnie wszystko słyszeli. Do łez ze śmiechu doprowadził ich Hikaru swoją złością. Josuke poraz kolejny spojrzał na nią i uśmiechnął się w duchu, w jednym się zgadzał z tamtymi półgłówkami rzeczywiście miał na co patrzeć, ale najbardziej interesował go jej charakter, przez tą godzinę stwierdził ,że nie tylko jest ładna ale i fajna, a nie taka jak tamte co się nic tylko w niego wgapią i ślinią jak psy. Oczywiście wiedział ,że ona jest jego fanką...o tak wcześniej dokładnie o nią wypytał Debricka.
-Z kim ja muszę pracować i za co?- warknął nadal wściekły Hikaru spuszczając na sekundę zwrok z wampirów. I ta sekunda wystarczyła by Dallila,Josuke, Debrick i Daiki wraz z liczną grupą cyngli i sordatti mogli szybko wejść na dachy otaczających ich budynków. Kainici zakamuflowali się. Po kilku ostrych słowach łowcy spojrzeli tam gdzie wcześniej była Dallila z Josukim.
-Gdzie oni do cholery są?!-
-Pewnie wleźli do środka.-
-Nie, to byłoby zbyt proste...Coś mi tu nie gra.-
-Ale co?-
-Tego właśnie nie wiem.-
W tym czasie wampiry zacieśniały swój krąg, nadal się nie ujawniając, wykorzystywały jedną ze swoich zdolności stopniowo zabierali łowcą energię.
-Ej Hikaru, ale się dziwnie czuję mam wrażenie ,że zaraz padnę na ryj.- powiedział Eizo opierając się o jedną z anten.
Hikaru też czuł się jakoś tak zmęczony, co było dość dziwne ,bo nie dawno się zdrzemnął. Kainici wyczuli ,że oni nie są jeszcze tak słabi ,że nawet broni nie podniosą, ale się pokazali wszyscy trzymali pistolety wymierzone w łowców. Dallila siedziała na dachu małej komórki na dachu blokowiska, brała udział w zabieraniu energii.
-Skurwiele...-syknął Akinori
-Ta mała dziwka z SBN musiała to zaplanować!!!?- syknął Hikaru.
-To pewnie ona siedzi na tej komórce...- dodał Eizo. Cała trójka spojrzała na Soichira, któremu nic się nie działo... mało tego stał razem z cynglami wampirów z wymierzonym w nich pistoletem. Dopiero teraz zrozumieli ,że on został przemieniony...
-Oż ty zdradziecka gnido!- sykneli do niego. Soichiro nic im nie odpowiedział tylko razem z resztą spojrzeli na Dallilę, która widząc ,że czekają na jej decyzje zeskoczyła i znalazła się przy nich.
-"Lilja" jaka jest twoja decyzja?- spytał Debrick
-Ja uwarzam ,że trzeba zostawić ich przy życiu. Ponieważ wystarczy na nich spojrzeć by zauwarzyć ,że to łowcy z "Solaris" i mogą nam się sprzydać, rozumiecie o co mi chodzi?-
-Raczej tak i popieramy.- odparli jej Daiki i Debrick.
-No to git.-
-Co zrobicie z nas swoich sługusów?- spytał Hikaru.
-O tym już nie ja decyduję.- odparła im.
-A kto?-
-"Żarłacz"-
Przełkneli ślinę bo uświadomili sobie ,że jeśli to co słyszeli o nim okaże się prawdą, to już po nich. Dallila wyczuła ich strach postanowiła ich jeszcze trochę postraszyć, bo wiadomo ,że jak ktoś się boi to siedzi cicho.
-A i nie byłabym taka pewne czy "Żarłacz" każe was przemienić...-
Powiedziawszy to odsuneła się na bok by cyngle mogli ich skuć, zasłonić im oczy i zabrać.
Gdy tamtych wsadzono już do vana, Josuke podszedł do Dallili i powiedział
-Fajnie było, ale ja muszę lecieć zaraz mam wywiad. Więc jakby co tu masz mój numer...papa.- podając jej kartkę z uśmiechem i zeskoczył z dachu.
"Solarisów" umieszczono w celi. Ale nie w jakieś tam obrzydliwej z zielonym śluzem na ścianach, zamknięto ich w celi którą gdyby nie pilnujący ich wampir i okno bez klamki mogłaby być normalnym pokojem. To ich zaskoczyło bo myśleli ,że umieszczą ich zabitej dechami zgniłej dziurze. Ale mimo wszystko było to więzienie, które miało tą samą atmosferę co każde inne pudło. Tą samą przerośniętą nienawiścią, niepewnością a nawet strachem, po za tym i tak jak wszędzie istniała bariera która ich ograniczała, a w tym przypadku to strażnik i pole siłowe. Sami nie wiedzieli ile ich już tu trzymają...może dzień, może dwa, a może już miesiąc? Czuli się zbici z tropu tym ,że do tej pory nikt nic od nich nawet nie próbował wyciągać. Nagle drzwi otworzyły się i do środka wszedł "Żarłacz" wraz z "Lilją", "Animalem" "Młotem" i z "Eistainem" (czyli z Hiroshim). Debrick , Dallila i Daiki staneli przy drzwiach, a ich ojcowie podeszli do więźniów.
-Usiądcie.- powiedział "Żarłacz". Ani jeden z zatrzymanych tego nie zrobił. Na twarzy Hiroshiego już zaczeła malować się złość.
-Co głusi jesteście?! Siadać powiedział!-krzyknął.
Dopiero wtedy usiedli.
-Nic wam nie powiemy!- zaparli się.
-Dobrze, a zatem...Dzieciaki.- powiedział pstrykając palcami Invesi. Cała trójka w gmieniu oka była już tuż za swoimi ojcami. Wysuneli kły i spojrzeli na łowców z apetytem. Tamci głośno przełkneli śline.
-To jak będzie gadacie, czy chcecie posłużyć za przystawkę dzieciakom?-
Milczeli, patrząc na Invesiego i Rousaiego z zaciętością na twarzy.
Dallila oblizała swoje kły i się trochę przybliżyła razem z kuzynami do jak przypuszczała do przyszłego jedzonka.
-Ja zaklepuje tego...widać po nim ,że ma dobrą krewkę.- powiedziała do kuzynów pokazując głową na Hikaru.
-No czuć to od niego...ech co za pech on ma BRh+.- odparł Debrick rozumiejąc co kuzynka próbuje zrobić.
-Nom, ech no to bracie musimy go sobie odpuścić a zajmiemy się tamtymi bo mają ARH+ i ARH-. -dodał Daiki też skapczywszy się o co jej chodzi.
-Dzieciaki!-krzyknął Invesi
-Ale tato, oni nie chcą nic mówić więc po co ci oni...a my zrobimy z nich pożytek.-odpowiedziała stając za plecami Hikaru. Chłopaki poszli w jej ślady stając za Eizem i Akinorim. To wszystko było cześcią jej planu. Chciała ich nastraszyć by w końcu zaczeli gadać. Ojciec zauwarzył o co jej chodzi i nic się nie odezwał.
-Jak łatwo gubi sens kto prawa nocy oddać chce dniom. Otuli cię tu mrok. Napawaj się ciemnością. Aż upijesz się nią ,uwierz w noc...- wyrecytowała trochę tekstu piosenki, zbliżyła się tak jakby napradę chciała go ugryź.
-STOP! No dobra możemy pogadać!- wykrzykneli chórem. Dallila się roześmiała i powróciła za plecy ojca szepcząc do niego
-Wiedziałam ,że zadziała.-
Daiki z Debrickiem puścili tamtych i staneli za swoim ojcem.
-Więc tak co do cholery miała znaczyć ta nie uzasadniona rozruba na naszym terenie?-
-Nooo eee łapankę.-
-Ilu was jest?-
-A co was to?-
-Dzieciaki, czy mogłybyście...?-
-Naturalnie, że tak.- odpowiedzieli i znów staneli przy więźniach.
Dallila nachyliła się nad Hikaru znowu udając ,że chce go ugryź i powiedziała do niego.
-Ale z was durnie...Jak nic nie powiecie to po prostu zginiecie...a jak co nie co wyjaśnicie to dostaniecie nowe życie.-
-Ok, juz będziemy mówić...-
-"Lilja" "Młot" "Animal"-
odsuneli się od nich ale zostali za nimi jakby znów się zacieli.
-Ok.1000.-
-Jakie macie wpływy?-
-45% w mieście.-
-Czy przetrzymujecie kogoś z nas?-
-Tak, jest ich 4.-
-Pracowaliście nad czymś?-
-Nad nową bronią.-
-To tyle. Dzieciaki zadbajcie o ich przemiane.-
-Możesz na nas liczyć.-odparli podchodząc do przyszłych cyngli.
-Tak jak się umawialiśmy chłopaki.-powiedziała Dallila podchodząc do Hikaru.
-No kto by pomyślał...Uwierz w noc To ona cię przywiodła tu. Powieki zamknij jak do snu. To w niej dopełni się twój los.- powiedziała do niego szukając na szyji najlepszego miejsca na wgryzienie się... jest znalazła! Wgryzała się powoli, tak jak przy Soichiro przemiana się udała. Dotknęła potem jego nadgarstka pojawił się czarny tatuaż w kształcie dynamitu.
-Heh, cyngiel z trudnym charakterem, którego łatwo wkurzyć.- powiedziała do ojca.
-Bravo, córuś. To dowodzi ,że jednak przykładałaś się do lekcji.-
-nom. A jak?-
,,Nowi" spojrzeli po sobie dopatrując w sobie zmian. Zauwarzyli ,że włosy im trochę pojaśniały i urosły. Byli na siebie źli ,że tak łatwo dali się podejść, takim małolatom. Dopiero teraz skapczyli się ,że to wszystko było podstępem wymyślonym przez tych nastolatków.
"Cholera! No cóż trzeba im przyznać ,że na intrygach to się znają." pomyślał Akinori.
-A tak z czystej ciekawości ile wy macie lat?- zwrócił się Eizo do nich ,gdy dorośli wyszli uznawszy ,że młodzi sobie poradzą.
-Ja mam 18, on 17 a ona 16.- odparł im Debrick
-Tysięcy?-
-Nie...-
-setek?-
-Nie..-
-Nie mówcie ,że macie tylko tyle.-
-Co coś się nie podoba?-
-Nie, tylko jestem zdziwiony. Bo jeście do cholery przebiegli.-
-Po prostu mamy większą inteligencje niż ludzie czy kundle.- odparł Debrick. Dallila nie zamierzała brać na razie udziału w tej wymianie zdań. Patrzyła na nowych cyngli a intuicja jej podpowiadała ,że nie powiedzieli im wszystkiego. Wydawało jej się ,że chyba tylko ona to zauwarzyła, postanowiła ,że wyciągnie z nich prawdę.
-Nie powiedzieliście nam całej prawdy.- powiedziała przeszywając ich wzrokiem.
-Powiedzieliśmy wam wszystko co wiemy.- odparł Hikaru
-Czyżby?- powiedziała spojrzawszy jak tatuaż mu się zaczerwienia i jak on zgina się z bólu.
-Co do cholery?!- syknął
-Oj, chyba zapomnieliśmy wspomnieć ,że jak nam skłamiecie to nie tylko tatuaż zmieni barwę ale też przeszyje was ogromny ból...prawda kuzyni? To jak powiecie prawdę czy chcecie się zwijać?- dodała uśmiechając się złośliwie oraz z nonszalancją wystukiwała rytm palcami o blat stołu.
-Oż ty mała...-nie dokończył bo przeszyła go kolejna fala bólu.
-Długo mamy czekać?- spytał Daiki patrząc na nich ze złością ,że śmią zatajać prawdę przed nimi....
-Wiecie co lepiej przesłuchajmy ich osobno, rezultat bedzie lepszy.- powiedział Debrick -Ja chyba wezme tego cwaniaczka...- dodał.
-Hm...kuzynku to ja go przemieniłam więc jakby znowu zaczął cwaniaczyć to będzie tego bardzo żałował, ale prosiłabym cię byś go razem ze mną przesłuchał.- powiedziała Dallila.
-A ty Daiki wracaj do domu, wiem że tylko na to czekasz.- mrugneła do drugiego kuzyna. Daiki uśmiechnął się i odparł
-Dzięki ,że rozumiecie. To ja lecę, powodzenia i papatki.-
Debrick pokiwał głową na dwóch soldatti przy drzwiach i kazał im tamtą dwójkę dać do osobnych cel i dobrze pilnować.
Gdy zostali wyprowadzeni. Dallila wymieniła z Debrickiem spojrzenie z cyklu "Kto będzie dobrym a kto złym gliną?"
"Ty kuzynku jesteś ostrzejszy więc ty."
Po uzgodnieniu roli usiedli naprzeciwko Hikaru.
-Nie mam najmniejszego zamiaru puścić pary z ust.-
-Dobra, ale niech to będzie dla ciebie przestroga.- powiedział Debrick przywołując u przesłuchiwanego nadwrażliwość na światło.
Dallila klasneła i rolety się podniosły wpuszczając do środka światło słoneczne prosto na Hikaru. Chłopak przygryzł wargi i zacisnął pięści, piekła go cała skóra. Sukinsyny! Myślą ,że mają nad nim jakąkolwiek władze?
-Wiesz ,że to nie byłoby konieczne gdybyś mówił prawdę?- powiedziała spokojnie Dallila.
-Nie mam zamiaru być jak ta zdradziecka gnida!-
-Heh, czy ty naprawdę chcesz cierpieć? Chyba ,że lubisz ból to nie ma sprawy...ale nie wyglądasz na masochistę.- dodała po chwili.
-Bo nim nie jestem!!!-
-Słuchaj no układ jest taki gadasz co wiesz a my zostawiamy cię w spokoju, albo nadal cwaniaczysz i zbierasz baty...masz wybór.- powiedział Debrick.
-Radziłabym ci mówić...bo my mamy kilka sposobów by wyciągnąć prawdę.- dodała Dallila.
-Jedne są przyjemne..np. rozmowa...a inne nie..a mi to naprawdę kolo zwisa czy będę musiał przystawić ci pistolet do łba byś zaczął gadać czy rozkazać soldattim cię rozszarpać...-powiedział obojętnie Debrick. Hikaru uciekał wzrokiem wiedział ,że będzie na siebie wściekły ,że im jednak to powie...wizja śmierci za bardzo go przerażała on musiał żyć! Choćby po to by odnaleźć Niki!
-No dobra... Jest nas ponad tysiak, tak około 5 waszych robi za zakładników, ostanio badaliśmy nową broń na was, a przy następnej pełni razem z wilkołakami was zaatakują...będą chcieli pochwycicić dziecko dona z każdego klanu i żądać waszej uległości zamian za oddanie dzieciaków....pełno patroli jest przed "Pellinem" obok ulic na których macie wpływy i szykują na was zasadzkę gdy będziecie przemyczać dragi...- powiedział to praktycznie na jednym oddechu.
Dallila z Debrickiem spojrzeli po sobie i wymienili uśmiechy.
-Trzeba było tak od razu a zaoszczędziłbyś sobie tych obrażeń.- powiedział Debrick.